Od dnia, w którym przestałam myśleć, że MUSZĘ robić pewne rzeczy, moje życie zyskało nową jakość. Uświadomiłam sobie, że nic nie muszę. MOGĘ. Jeśli zechcę.
Nie muszę pracować, zarabiać złotych monet, pracować, odkurzać ani gotować. Nawet opiekować się dziećmi!
Niemożliwe? A jednak (nie, nie jestem wyrodną matką).

Odkąd wykreśliłam ze słownika słowo MUSZĘ, życie stało się lepsze.

Zahaczamy o rzecz, o której mogliście już u mnie poczytać, czyli o sposób patrzenia na świat, który determinuje to, co widzimy. I o możliwość wyboru. Zjawiska, które obserwujemy, w dużej mierze wyglądają tak, jak zechcemy je widzieć. Są zależne od sposobu w jaki odpowiadamy na to, co nam się przydarza i na zachowania innych. Jak zdecydujemy się na nie zareagować.
Dysponujemy samoświadomością, czyli mocno upraszczając, świadomością samych siebie. Rozpoznajemy własne wewnętrzne doznania i przekładamy je na otaczającą nas rzeczywistość, z uwzględnieniem czasu. Jesteśmy w stanie stwierdzić jakie emocje odczuwamy, jakie uczucia nami targają, do czego jesteśmy zdolni, a do czego nie. Samoświadomość pozwala nam kontrolować samych siebie i dokonywać zmian.
Taki banalny przykład: chcesz nauczyć się jeździć na łyżwach. Wiesz, że nie potrafisz i uświadamiasz sobie, że sprawia Ci to przykrość. Możesz zacząć ćwiczyć, kosztem komfortu, wygody, poświęcając czas i wkładając w treningi wysiłek; nauczysz się, osiągniesz sukces i satysfakcję. Możesz też poprzestać na marzeniach i nadal czuć ukłucie patrząc na bawiących się na ślizgawce.
Mamy możliwość dokonania odpowiedzialnego wyboru, wpływającego na nasze życie, w mniejszym lub większym stopniu. I w takiej sytuacji możemy powiedzieć, że MUSIMY.
A ja wolę CHCIEĆ.

Sami decydujemy, jak zechcemy zdefiniować własne uczucia i emocje. Jeśli będziemy o tym pamiętać, mamy szansę zmienić nastawienie do codziennych obowiązków i sytuacji, które do tej pory wydawały nam się problematyczne, trudne albo nieprzyjemne. Z kolei te nijakie albo obojętne mogą zyskać w naszych oczach i być może okażą się całkiem sympatyczne.
Wracając do tego o czym wspomniałam na wstępie: kocham dzieci i oczywiste jest to, że CHCĘ się nimi opiekować. Z miłości i potrzeby troszczenia się o nie. Praca? Przecież człowiek CHCE zapewnić rodzinie i sobie godny byt. I CHCE się realizować. Jeśli ktoś nie chce, nie musi pracować. Przymusu nie ma.
Idąc tym tropem nie muszę pić, jeść ani spać. Poważnie.
Brzmi absurdalnie? Może, ale jak się głębiej zastanowić, to biologiczne potrzeby niższego rzędu zaspokajamy instynktownie,  bo nasz organizm walczy o przetrwanie. Bo CHCE żyć.
Przekładając to na sprawy codzienne i przyziemne; przypuszczam, że zdarza Ci się mówić:

Muszę jechać do sklepu.
Muszę wcześnie wstać.
Muszę ugotować obiad.
Muszę wyjąc z psem.
Muszę zrobić pranie.
Dużo jest takich małych „MUSZĘ” na co dzień, prawda?

A gdyby tak spróbować podejść do tego inaczej? Spróbować sobie uświadomić sobie, że mamy wybór.
Niektóre wybory są oczywiste, bo nie musimy się zastanawiać czy czegoś naprawdę CHCEMY, czy też nie. Ale inne mogą sprawić nam trudność.
Ludzie często sami wpędzają się w pułapkę pod tytułem „MUSZĘ”. Nikt nie MUSI brać wielkiego kredytu na kupno mieszkania czy budowę domu, by potem MUSIEĆ harować, żeby zarobić na jego spłatę. Tymczasem wystarczy dokonać racjonalnego, uczciwego wyboru. Jeśli ktoś odczuwa taką potrzebę, z jakichkolwiek powodów – to jest to jego wybór. Podejmuje taką, a nie inną decyzję. CHCE żyć w ten sposób, a tym samym liczy się z faktem (przynajmniej powinien), że kredyt trzeba spłacać. Czyli uznał, że CHCE go spłacić. Potrzebuje więc pieniędzy, logiczna konsekwencja decyzji. Jeśli CHCE na to zarabiać, wszystko jest w porządku. A jeśli nie chce… Może nie chciał tego domu, tylko spełniał cudze oczekiwania? W takim razie czy mu z tym dobrze? Jest na swoim miejscu? Jeśli nie, a postanowi niczego nie zmieniać, to też będzie to jego wybór. Czyli tego CHCE.

Możesz zrobić zakupy lub ich nie robić. Powiesz może, że nie możesz nie robić, bo nie będzie w domu nic do jedzenia. A Ty CHCESZ mieć co jeść, prawda? Twój wybór. Decyduj czego CHCESZ w związku z tym.
Czemu musisz wcześnie wstać? Bo idziesz do pracy? Do szkoły? Wybrałeś taką drogę, to nią podążaj. CHCESZ tam dotrzeć, to powiąż ten zamiar z konkretnymi czynnościami prowadzącymi do celu. I ZECHCIEJ wstać z łóżka.
Wyjście z psem? Przypuszczam, że jesteś odpowiedzialnym człowiekiem. CHCESZ, żeby się załatwił czy wybiegał. Nie CHCESZ, żeby cierpiał z powodu Twojego zmęczenia, braku czasu czy lenistwa.
Spróbuj świadomie zamienić tylko jedno małe słowo. Naprawdę możesz się zdziwić jak zareaguje Twój mózg. Daj mu szansę.

Chcę jechać do sklepu.
Chcę wcześnie wstać.
Chcę ugotować obiad.
Chcę wyjąc z psem.
Chcę zrobić pranie.

Oszustwo? Skąd. Po prostu zmiana spojrzenia obłaskawiająca rzeczy i zjawiska.
Poprawiająca jakość życia. Nie widzę powodu, by zakładać, że tym „właściwym” sposobem jest poczucie przymusu. Z mojego punktu widzenia właściwsze jest życie w zgodzie z własnymi potrzebami. Ze sobą. Dlatego warto zadbać o zmianę negatywnego nastawienia. Tylko tyle i aż tyle.

Wasza M.

Foto: PIRO4D / Pixabay

2 komentarze

  1. Zenek (Stefan czy Lolek) ma marzenie: CHCE pojechać na trekking do Gruzji, może nawet zawadzić o Elbrus. Żadne tam Himalaje, bliżej, taniej, a też Wielka Przygoda. Bardzo, bardzo tego CHCE i pragnie. Marzy. Problem w tym, że Zenek nie jest managierem średniego szczebla przy laptopie, tylko, powiedzmy, właśnie niedawno wyrwał się z po-PGR-owskiej wiochy do miasta i robi na magazynie. Dajmy na to takiego Amejzona. Robota jest ogłupiająca, odczłowieczona, taka dla robotów ale roboci jeszcze tego nie umiom, dopiero się uczą. Zenek ma z tego przyzwoitą (jak na jego świat) kasę. Z domu brzydzi się alko, nie pali, płaci za pokój do spania w pięciu w jednym mieszkaniu i odkłada na tę swoją Wielką Wyprawę. Nienawidzi tej roboty i 'kolegów’ z niej. Nienawidzi wstawać po nocy, nienawidzi jechać autobusem który go dowozi do roboty, po dwóch miesiącach ma do szpiku kości dość niedogrzanego i niedoświetlonego magazynu, regałów, kompletowania, wydajności, sortowania, tego że nie pali, metkowania, ledowego światła, sczytywania, pikania, pośpiechu, wydajności, wydajności. Zdecydowanie tego wszystkiego bardzo bardzo, bardzo NIE CHCE, on to wszystko MUSI. MUSI, bo przecież CHCE na ten Elbrus. Podąża za swoim Wielkim Marzeniem, realizuje je, jest aktywny i ma cel. Codziennie jest jego bliżej. I niby tak, to właśnie jego wybór, ale tu i teraz, o 05:50 w listopadowy poniedziałek on tylko i wyłącznie MUSI. Jakoś nie wydaje mnie się, że Zenka/Stefana/Lolka Twój artykuł przekona, że tak naprawdę to on tego CHCE…

    Dzordz Klunej
    1. Sytuacja Zenka to idealny przykład:) Nie jest sztuką CHCIEĆ, gdy można po prostu wyjąć kasę z portfela i pojechać do Gruzji. Jakakolwiek aktywność, która jest dla nas przyjemna, nie zmusza nas do myślenia, że MUSIMY się za nią wziąć. CHCĘ przeczytać książkę, chcę popływać, chcę pojechać na wakacje, to naturalne. To ta część łatwa. Znacznie trudniejsza i ważniejsza, i o to nią naprawdę chodzi, zaczyna się wtedy, gdy w grę wchodzą sprawy czy obowiązki bolesne i nieprzyjemne, np. praca, której Zenek nienawidzi czy przebywanie z ludźmi, których obecność jest dla niego toksyczna. Wtedy właśnie z pomocą przychodzi to małe „oszustwo” polegające na wytłumaczeniu sobie, że to co trudne, że trzeba coś poświęcić, jest konsekwencją tego, na czym nam zależy. Więc tego też CHCEMY, by osiągnąć cel:) Czy to działa? U mnie zadziałało, tak „oswoiłam” chorobę dziecka, więc myślę, że Zenek mógłby spróbować. Ale nie MUSI, może rzucić to w cholerę. Tyle, że wtedy nie pojedzie do Gruzji. Jego wybór.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *