Kobieto ❤️
Jesteś silna. Silniejsza niż, być może, o sobie myślisz.
Jesteś Kimś.
Masz wsparcie szeregów kobiet tak silnych jak Ty.
Masz wsparcie wielu wrażliwych, dowartościowanych i silnych mężczyzn.
Pamiętaj, że najboleśniej kąsają psy, które się boją.
Boją się Ciebie. Ale ich strach jest złym doradcą.
To Twoja odwaga ma w sobie moc 💪
Idź wytrwale pod wiatr i mimo łez, które wyciśnie Ci z oczu, nie daj się zepchnąć w ciemny kąt.
Nikt nie ma prawa podnosić na Ciebie ręki.
Nikt.

Resist and bite, jak śpiewa Sabaton.

Zakładałam swego czasu, że nie będę poruszać na blogu tematów najbardziej kontrowersyjnych, politycznych. Bo nie lubię pyskówek, przepychanek, a zbyt często do takich dochodzi, gdy interlokutor nie umie wyłożyć jasno i rzeczowo swoich argumentów.
Ale wiecie co? Nie da się.
Nie potrafię siedzieć cicho jak mysz pod miotłą, gdy kraj, który kocham, rządzący wespół z klerem próbują cofnąć do przedwojnia. Zresztą co ja tam wiem, przecież jestem z tych, którym co poniektórzy odmawiają prawa do bycia patriotami i prawdziwymi Polakami. Cóż, jakoś nie czuję, że przez to stałam się mniej Polką. Spłynęło. Ale smród pozostał. Ja, która naprawdę nie jestem pamiętliwa i puszczam złe doświadczenia w niepamięć, zapamiętałam.
I wiem, że nie jestem sama.

Nie chcę być niesprawiedliwa, nie generalizuję. Dzieją się i dobre rzeczy, ale jakoś tak wychodzi, że te złe kompletnie je przyćmiewają. Ciężko oprzeć się wtedy wrażeniu, że pewne tematy rzucane są społeczeństwu na żer, z pełną świadomością, że im większe emocje wzbudzą, tym mocniej naród się o nie pobije. Oburzy kogoś, gdy powiem, że takim towarzystwem łatwiej się rządzi? Bo nie powinno. Sama jestem częścią tego towarzystwa.

Skoro rok temu postanowiłam pisać publicznie, wykrzesałam z siebie tę odwagę (tak, potrzebowałam odwagi), skoro są ludzie, którzy mnie czytają, są ludzie, którzy mnie wspierają i są tacy, którzy mają inne zdanie i fajnie, rzeczowo nam się o tym rozmawia, postanowiłam pójść krok dalej.
Kto z Was czyta tego bloga, wie, że sporo miejsca poświęcam motywacji, pozytywnemu spojrzeniu na życie, umiejętności akceptacji sytuacji, których nie możemy zmienić, codzienności.
I nie mam zamiaru tego zmieniać, wszak tak a nie inaczej patrzę na świat.

To co dzieje się na scenie politycznej, to też codzienność; polityka na każdym kroku wchodzi nam do domów. Tak było, jest i będzie. Nihil novi. Tylko, że jest cienka granica między zarządzaniem państwem a nakazywaniem obywatelom jak mają żyć.
Więc jako obywatelka bałabym się, że moje milczenie może zostać uznane za zgodę.

By the way, nie lubię zwrotu: Nie ma zgody na ….
Podobno taka forma ma wzmacniać przekaz, ja jednak słyszę co innego. Słyszę, że nie ma jakiejś tam, czyjeś zgody. Czyjej? Nie wiem, mogę się jedynie domyślać, że chodzi o wypowiadającego słowa. Nic nie poradzę na to, że moje uszy razi brak pierwszej osoby. Tak jakby autor chciał nieco złagodzić swój sprzeciw. Złagodzić, nie wzmocnić.
Rozumiem jeszcze: Nie ma mojej zgody. Naszej. Pewnych środowisk. Społeczeństwa.
A czy milczenie jest złotem?
Bo ja wiem… Na pewno nie dla wrocławskiego Sądu Apelacyjnego, który zaledwie miesiąc temu uznał, że gwałtu nie było, bo 14-letnia ofiara nie krzyczała.
Powiem więc tak:
Nie zgadzam się na ograniczanie praw kobiet.

No dobrze, kim jestem ja, żeby mój sprzeciw miał dla kogokolwiek znaczenie?
W kosmosie pyłkiem. Na Ziemi jedną z niemal ośmiu miliardów ludzkich istnień.
Żadna ze mnie celebrytka, gwiazda, polityk, naukowiec.
Ot, zwykła kobieta, puch marny, może mająca większą niż przeciętna wiedzę o finansach, prawie i zarządzaniu. OK, bo wykształcona.
Jak wiele kobiet w tym kraju.
Z podobno lekkim piórem. Jak wiele kobiet w tym kraju.
Mama dwójki dzieci, w tym jednego z niepełnosprawnością.
Jak wiele kobiet w tym kraju.

Kobieta jedna z MILIONÓW kobiet w tym kraju.
Szacunkowo co najmniej połowa z tych milionów ma światopogląd podobny do mojego.
A to już coś.

Nigdy nie wątp, że mała grupa rozważnych i zaangażowanych obywateli może zmienić świat.
Tak naprawdę to jedyna rzecz, która go kiedykolwiek zmieniła.
Margaret Mead

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22. bm. sprawił, że niektórym z nas zaczęła świtać myśl czy któregoś dnia nie obudzimy się w Gilead niczym w „Opowieści podręcznej” Margaret Atwood.
Wszak jest niż demograficzny, a polityka populacyjna to niezwykle istotny element funkcjonowania państwa.
Brzmi surrealistycznie?

Uczeni wyliczyli, że jest tylko jedna szansa na bilion, by zaistniało coś tak całkowicie absurdalnego.
Jednak magowie obliczyli, że szanse jedna na bilion sprawdzają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć.
Terry Pratchett, Mort

Że to niepoważne?
Naprawdę bym chciała, aby świat taki pozostał li i jedynie w sferze fantasy, acz kto chociaż trochę interesuje się historią, wie, że systemy totalitarne nie powstawały ot, tak, z dnia na dzień. Gumka była naciągana pomalutku, powolutku, żeby nikt niczego nie zauważył. Aż któregoś dnia, po iluś latach, ludzie budzili się z ręką w nocniku nawet nie wiedząc, że ją tam trzymają.

Do wyroku odniosła się Helsińska Fundacja Praw Człowieka, mówiąc, że:
Tak zwane orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego stanowi bezprecedensowy atak na prawa kobiet, prawa rodziny i wolność jednostki od nieludzkiego i poniżającego traktowania.

Zniszczono kompromis aborcyjny. Żeby była jasność: uważam, że aborcja jest ostatecznością. Ale są pewne „ale”, takie właśnie jak ciężkie, nieodwracalne wady. I nie mówimy tu o dzieciach z trisomią 21, znaną szerzej jako zespół Downa. Takie dzieci, otoczone opieką i miłością, mają szansę na szczęśliwe życie. Mówimy o dzieciach z potwornymi zniekształceniami, bez organów wewnętrznych, nerek, płuc, mózgu, nie mających ŻADNYCH szans na przeżycie poza łonem matki. A ona, matka? Z rosnącym brzuchem, klepana życzliwie przez sąsiadów czy przebywająca w szpitalu wśród mam wybierających ciuszki, wyje z rozpaczy i nie ma siły tłumaczyć, że może wybrać dziecku co najwyżej trumienkę. O ile wcześniej nie dojdzie do zakażenia wewnątrzmacicznego i, o ile przeżyje, najwyżej straci szansę na urodzenie kolejnego zdrowego dziecka.
Kobieta powinna mieć WYBÓR.
Bez dyskusji.
Jeśli urodzi i dziecko będzie wymagało całodobowej opieki i kolejnych operacji ratujących życie za horrendalne pieniądze, to państwo bez mrugnięcia okiem powinno zapewnić całej rodzinie bezpieczeństwo i wsparcie. Finansowe i psychologiczne. A jak jest? Popatrzcie na zbiórki na operacje chorych dzieciaczków, na ich rehabilitację. Tysiące dzieci, miliony złotych. Państwo ma to gdzieś i niestety nie sądzę, aby miało się to zmienić.

Przy tym edukacja seksualna w Polsce została w żenujący sposób sprowadzona do rzekomej nauki masturbacji w przedszkolach. Na zajęciach z WDŻ dzieci uczą się, że seks przedmałżeński to zło, antykoncepcja jest zła, tampony są złe, odpowiedzialność za ciążę spoczywa na kobiecie, bo mężczyźni bywają nieodpowiedzialni, a prezerwatywa nie chroni przed ciążą ani chorobami przenoszonymi drogą płciową, ponieważ ma „częste wady techniczne (nieszczelność, pękanie) oraz (z powodu) wypadków zsuwania się w czasie stosunku. (…)
Te cuda znajdziecie w  podręczniku dla młodzieży pt. „Wędrując ku dorosłości”.

 Albo komuś brakuje kabelka w mózgu, dzięki któremu zwoje przetworzą ciąg przyczynowo-skutkowy w postaci powiązań między rzetelną wiedzą o seksie, odpowiedzialnością, opóźnieniem inicjacji (tak!), zmniejszeniem ilości chorób i niechcianych ciąż u nastolatek, albo – co bardziej prawdopodobne – jest to działanie celowe.

Bo teraz tędy droga:
Cytat:
(…) Feminizm swoje żniwo zbiera śmiertelne i to bardzo mocne.
(…) Jak uderzyć w rodzinę? Powiedzieć kobiecie:
Idź i pracuj, jeździj na traktorze, na kombajnie, ucz się, rób karierę. Kariera w pierwszej kolejności, a później może dziecko. Prowadzi to do konsekwencji tragicznych, które obserwujemy w Polsce. (…) Jak się pierwsze dziecko rodzi w wieku 30 lat, to ile tych dzieci można urodzić?
To są konsekwencje tłumaczenia kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez pana Boga powołana.
(…) Znajdźcie państwo przykłady, w których mężczyzna zachowuje się jak ostatni wariat, przychodzi w nocy do domu pijany, zdradza gdzieś „na bokach” swoją żonę, nie dba o tą rodzinę. Ale kobieta wychowuję tą dwójkę dzieci, przyjmuje jeszcze tego męża z nadzieją, że on się nawróci po jakimś czasie i wielokrotnie się nawraca, wielokrotnie wraca do normalnej swojej funkcji (…).

To teksty świeżo powołanego ministra edukacji i nauki. Fragmenty pochodzą z jego przemówienia wygłoszonego podczas konferencji naukowej na KUL. Całość wypowiedzi znajdziecie na YouTube.

Wniosek?
Odpuść sobie kobieto naukę, zajmij się rodzeniem dzieci, gotowaniem, sprzątaniem, a jak partner będzie puszczał Cię w trąbę, to wielkodusznie wybaczaj. Biedak zachlał, się sponiewierał. A jak dojdzie do siebie, to co?

You know the rules – keep your mouth shut and your legs open!
Once Were Warriors
(*Znasz zasady – trzymaj gębę na kłódkę i nogi na boki! )

Tak ma być?! Wiem, brutalne, ale nic nie poradzę na skojarzenia.
Zresztą, zdaniem pewnego malowniczego posła, należałoby odebrać nam prawa wyborcze. W końcu jesteśmy mniej inteligentne od facetów, powinniśmy więc zarabiać mniej, a nadajemy się jedynie do haremów. Ponieważ ogólnie jedzie po wszystkich, uchodzi za nieszkodliwego, a z jego dowcipów o gwałcie koledzy zapewne rechoczą. Taka atrakcja lunaparku. Aha, w szkole należy rozdzielić klasy. Koedukacja jest szkodliwa.

Jak sądzicie, jak minister przerobi naszym dzieciom podstawę programową?
Przypomnę może art. 53 p. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej:
Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami.

Zdaję sobie sprawę, że wiele kobiet milczy nie dlatego, że uważa, że wszystko jest w porządku. Nie, absolutnie nie, ale mimo to wyleją swoje żale najwyżej w gronie najbliższych osób lub zachowają przemyślenia dla siebie.
I mają do tego pełne prawo.
Warto jedynie czasami mieć na uwadze, że, jeśli przyczyną braku reakcji jest myśl pt. Inni na pewno się tym zajmą, to może ona okazać się brzemienna w skutkach.

Gdy widzisz pożar, wzywaj straż pożarną.
Nie czekaj aż zrobią to inni, bo może komuś w tym czasie spłonąć dorobek życia. A miałaś szansę go uratować.
Gdy jesteś świadkiem wypadku, biegnij udzielić pierwszej pomocy.
Nie czekaj aż zrobią to inni, bo ranny może umrzeć.  A mogłaś utrzymać go przy życiu robiąc resuscytację albo tamując krwotok.

Może nie będzie dotyczyć to Ciebie, ale pomyśl, czy nie dotknie Twojej córki, wnuczki, synowej czy chrześnicy.
I teraz najważniejsze:

Nie zapominajcie, że wystarczy kryzys polityczny, gospodarczy czy religijny, aby prawa kobiet na nowo były kwestionowane.
Prawa kobiet nigdy nie będą rzeczą oczywistą.
Musicie być czujne przez całe życie.
Simone de Beauvoir

Nie zapominajcie.

Ściskam Was mocno!


Foto: Raudel Ramirez z Pixabay

4 komentarze

  1. Bieżąca Władzia zawraca kijem Wisłę. Aby było jak kiedyś: wszyscy w niedzielę do kościółka, żony (sakramentalne) zdobią, rodzą, piorą i wychowują, mężowie palą cygara, zarabiają, decydują o losach świata lub rodziny, jak ich swędzi w majtkach to sobie z tym radzą przy pomocy takich innych pań, nie ma antykoncepcji, w piecach pali się węglem, obowiązuje kodeks honorowy, szkoły nie są koedukacyjne, nie ma żadnej tam emancypacji a Czarni zapieprzają przy bawełnie. Ale to se ne vrati. Jesteśmy świadkami procesu przeobrażania cywilizacji. Od dnia, kiedy pierwsza kobieta założyła spodnie jest kwestią czasu, kiedy więcej będzie kobiet na motocyklach niż facetów. A ci różni panowie w lichych garniturach i ci inni w purpurowych sukienkach wspólnymi siłami usiłują do tego nie dopuścić. Zawracają kijem Wisłę. Ale, tak, efekty ich kija bywają bolesne. Jak teraz…

    Motorniczy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *